2.12.09

wszystkie stworzenia


... duże i małe.

and now?



dzieciaki doszły, czas przypomnieć o masturbacji i ślepocie ;)

let the children come...



z lekka nutą perwersji..

cocoa augen



ten brązowy błysk w oku...

drapieżność naszego wieku



Rozumiem cię dobrze, stary...

odense assholes


Baseball bat not included with new CD. DIY assembly kit available on IKEA.

something like banksy


Aarhus again.

1.12.09

che cola




Godaften...

No to dojechałem. Przygodę z Danią rozpocząłem na lotnisku mniejszym od Lublinka i dwa razy bardziej obskurnym, na dodatek położonym 40 km od jakiejkolwiek cywilizacji. Tam dowiedziałem sie, że mój bagaż nie doleciał z Kopenhagi, także mialem lekką nerwówkę. Dzis rano, na szczęście, wszystko się wyjaśniło i oto jestem w cokolwiek chłodnym krolestwie ceglanych domów, drogiego żarcia i wszechobecnych rowerzystów. Chcialbym, żeby gdziekolwiek w Polsce każda ulica, na której zmieści się samochód, miała wydzieloną ścieżkę rowerową :)

Ceny dobijają. Dwugodzinny bilet autobusowy to 9 zł (mniejszych nie ma), małe zakupy na kolację (bułki, serek, soczek i inne duperele - bez alkoholu) to 50 zł, a na niedużą książkę akademicką wydałem ponad setkę... dobrze że mateczka Unia sponsoruje wyjazd, bo inaczej bym sie nigdy nie zdecydował...

Trochę dziwne to miasto. Niby 1/4 populacji to studenci, a o 19 autobusy jeżdżą puste i na mieście ciężko spotkać kogoś poza fanami joggingu, ktorych jest mnóstwo. Zresztą sklepy rowerowe, centra fitness i fryzjerzy to trzy najpopularniejsze rodzaje punktów usługowych.

A dziś w części wizualnej - lokalna antifa ;)